środa, 31 października 2012

Mroczna opowieść


Była godzina 15:00 czas wyjścia z pracy. Ola pożegnała się ze wszystkimi, bo wiedziała że zobaczy ich dopiero po długim listopadowym weekendzie. Wróciła do domu i zaczęła wszystko przygotowywać na nadejście pierwszego dnia listopada. Pojechała przygotować i posprzątać grób mamy która zmarła jak Ola była mała. W drodze na cmentarz zatrzymała się w kwiaciarni, aby odebrać wcześniej zamówione kwiaty. Następnym przystankiem był już cmentarz. Przed wejściem była Pani która sprzedawała znicze. Ola kupiła kilka od miłej Pani która cały czas powtarzała, że dzisiejszy dzień będzie inny niż wszystkie. Ola wiedziała że sprzedawczyni mówi o nowym księdzu, który pierwszy raz będzie prowadził msze na ich cmentarzu. Po krótkiej rozmowie Ola poszła na grób matki. Pomodliła się za nią, poprawiła wygląd grobu, wymieniła przesuszony bukiet na nowy. Zapaliła znicze które kupiła przed wejściem na cmentarz, po czym poszła po wodę. Wróciwszy z wodą zauważa, że znicze się nie palą. Pomyślała, że to przez wiatr który dość silnie wiał późnym wieczorem. Zapaliła je powtórnie, po czym podszedł do niej daleki krewny który przyjechał odwiedzić grób jej matki. Chwilę porozmawiali po czym ów Pan wyszedł z cmentarza. Ola jak już się zorientowała na cmentarzu nikogo nie było, a wiatr przybrał na sile na domiar złego zaczął padać deszcz. Ola szybko chciała się wydostać z cmentarza. Niestety główna brama była zamknięta i pozostawał jej przemarsz przez cały cmentarz do furtki która zawsze była otwarta. Po paru minutach Ola dociera do niej, a następnie szybkim krokiem zmierza do samochodu. Doszła do miejsca w którym był zaparkowany, lecz po samochodzie nie został żaden ślad. Już miała dzwonić na policję ale przypomniała sobie że telefon zostawiła w skradzionym samochodzie. Ola była załamana i czekał ją spacer na przystanek autobusowy. Na szczęście zauważyła znajomą twarz. Panią która sprzedała jej znicze. Zatrzymała ją i po chwili rozmowy, sprzedawczyni zabrała Olę do swojego samochodu. Następnego dnia Ola przyjechała z koleżanką na mszę na cmentarzu, a potem siedziała przy grobie matki do późnego wieczora. Umówiła się z koleżanką aby ok 21 przyjechała po nią. Kiedy nastała ta godzina koleżanka zjawiła się przy grobie matki Oli i widziała ją jak siedzi na ławce ze spuszczoną głową. Zawołała ją po imieniu, lecz nie było reakcji. Kiedy ją szturchnęła Ola zsunęła się na ziemie. Była martwa. Koleżanka zadzwoniła po pogotowie itd. Stwierdzili morderstwo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz